Po zamknięciu granic Rosji na nasze produkty rolno-spożywcze, wszystkich ogarnęła narodowa histeria kupowania i pożerania dodatkowych jabłek. Miesza się wielka polityka z ekonomią i chęcią pomocy grupie współobywateli, którzy za biznes przyjęli sobie sadownictwo.
Politycy namawiają do wspierania sadowników i producentów innych owoców. Mamy kupować ich produkty i zmieniać swoje przyzwyczajenia. Po raz kolejny za czyjąś porażkę biznesową mają zapłacić wszyscy podatnicy. Tym razem nie za pośrednictwem fiskusa ale bezpośrednio. To mi się nie podoba!
Czy jak już zjemy wszystkie jabłka to mamy wziąć się za wieprzowinę? Co później? Nabiał? Jak już to wszystko zjemy to statystyczny Polak będzie wyglądał jak przeciętny Amerykanin. Nadprodukcja żywności wynikająca z klęski urodzaju plus dodatkowo wojna gospodarcza to pomysł na zrobienie nowego interesu. Od lat nasz kraj przoduje w sprzedaży nieprzetworzonej żywności. To co wyrosło natychmiast sprzedajemy. Wydaje nam się, że robimy świetny biznes. Mamy rację – wydaje nam się.
Z całą pewnością zakłady przetwórstwa mają już pomysł na wchłonięcie nadwyżek produkcyjnych. Z jabłek zrobią zagęszczone soki, które mogą w magazynach czekać nawet lata na sprzedaż. W każdym litrze soku mają zapas marży na reklamę. Już tej zimy możemy spodziewać się reklam różnych wariacji soków jabłkowych zamiast soku z pomarańczy dojrzewającej gdzieś w Brazylii. Z mięsa zrobią konserwy i opchną je prędzej czy później. Być może nawet kupią je Rosjanie jak już znudzi im się własna rąbanka. A może przy okazji zakłady przetwórstwa wymyślą nowy produkt. Chociażby polską szynkę parmeńską. Niemcy mają bardzo podobną szynkę szwarcwaldzką. Skoro udaje się w Niemczech to może uda się i u nas. Nauczmy się w końcu, że na samym wyhodowaniu i sprzedaniu nigdy nie zrobi się wielkiego biznesu. Wszyscy dookoła hodują , przetwarzają i sprzedają gotowe wyroby. To obniża ryzyko biznesowe i daje zarobić dodatkowe pieniądze naszej gospodarce. Wszyscy na tym zyskamy.
Inwestując pieniądze podejmujemy określone ryzyko gospodarcze. Czy jak mi się podwinie noga to ktoś mi pomoże? Zrobicie wielką zrzutkę na odkupienie mieszkania którego nie mogę wynająć? Trzeba myśleć o dywersyfikacji, a nie skupiać się na jednym działaniu.
W tym roku zjem tyle samo jabłek co w poprzednim. Nie zamierzam zmieniać swoich przyzwyczajeń w imię solidarności, a tym bardziej na złość Putinowi. On i tak ma gdzieś mój protest. Ci którzy zjedzą ich więcej niż do tej porty przejedzą się nimi i w kolejnych latach nie kupią ich wcale. Nie będą mogli patrzeć już na jabłka.