W niedzielę minęło 25 lat od przyjęcia przez Sejm pakietu ustaw, zwanego planem Balcerowicza. Przedwczoraj i wczoraj przez media przelała się duża ilość zwolenników i przeciwników tak zapoczątkowanych reform, a wczoraj u Lisa wystąpił sam Leszek Balcerowicz.
Spis treści
Czy reformy Balcerowicza były potrzebne?
Były. Mało kto pamięta, że w końcówce lat osiemdziesiątych naprawdę mieliśmy potężny kryzys. Gospodarka centralnie sterowana doszła do takiego momentu, że nie miała już praktycznie surowców do produkcji, a przecież właśnie gospodarka planowa zajmowała się głównie rozdzielaniem tych surowców. Budowy budynków mieszkaniowych trwały latami, a remonty budynków publicznych nie były przeprowadzane lub też ciągnęły się w nieskończoność. Przydziały materiałów na budowy domów prywatnych nie były udzielane, co potęgowało kradzieże na budowach publicznych. Problemy z zaopatrzeniem w żywność i inne produkty potrzebne w gospodarstwie domowym. W końcówce socjalizmu partia pozwoliła na ustawę Wilczka, która zaledwie w 11 artykułach zmieniła niemal o 180 stopni nastawienie władzy do działalności gospodarczej obywateli. Te 11 artykułów pobudziło przedsiębiorczość Polaków po raz pierwszy.
Terapia szokowa Balcerowicza
To co nam zaserwował reformator było czymś zupełnie nieznanym. Po raz pierwszy w skali całego globu gospodarka jakiegoś Państwa miała przejść z socjalizmu do wolnej gospodarki. Nikt wcześniej tego nie robił.
Wiązał się z tym szereg zagrożeń. Galopująca od drugiej połowy lat osiemdziesiątych inflacja, mogła osiągnąć poziom zupełnie niekontrolowany, co jeszcze bardziej pogłębiło by zaopatrzenie rynku. Temu zagrożeniu miał się przeciwstawić popiwek, czyli podatek od ponadnormatywnego wzrostu wynagrodzeń. Oznaczało to, że zakłady pracy miały płacić kilkusetprocentowy podatek od wzrostu wynagrodzeń swoich pracowników ponad wyznaczone widełki określone przez Rząd. Ten ruch zrobił z pracowników biedaków, to znaczy każdy mógł zarobić więcej niż w poprzednim okresie tylko o określoną kwotę. Dzięki temu nie mieliśmy za dużo pieniędzy na robienie zapasów. To spowodowało, że nagle w sklepach zaczęły pojawiać się długo wyczekiwane towary. Z dnia na dzień zniknęły kolejki.
Inflacja początkowo gnała w zastraszającym tempie. W tamtym czasie byłem uczniem i za praktyki dostawałem kasę. Było tego coś kilka procent przeciętnego wynagrodzenia. Biurokracja była taka, że pieniądze dostawaliśmy z kilkumiesięcznym opóźnieniem. Jak już je dostawaliśmy, to wystarczało zaledwie na bilet tramwajowy. A przecież z miesiąca na miesiąc nasze „pensje” wzrastały o kilka tysięcy starych złotych. To były czasy.
Terapia szokowa Balcerowicza dopuściła bezrobocie i plajtę państwowych przedsiębiorstw, w tym państwowych gospodarstw rolnych. Z drugiej strony pobudziła polską przedsiębiorczość po raz drugi. Kto pamięta, że w centrach miast, na chodniku, można było zacząć własny biznes na łóżku polowym albo mieć własne szczęki? Przedsiębiorczość Polaków niemal z dnia na dzień załatała braki rynkowe. Mogliśmy kupić w końcu wszystko. Tyle tylko, że na wszystko nie było nas stać.
W końcu mogliśmy legalnie i w dowolnej ilości kupować waluty obce. Nie trzeba było pisać podań. Cena dolarów czy marek niemieckich była odgórnie ustalona, ale pojawiające się jak grzyby po deszczu kantory zapewniały każdemu prawo do wymiany swoich złotówek na twardą walutę. Mało kto wie, ale jednym z punktów reform profesora Balcerowicza było właśnie zapewnienie każdej ilości walut, jaką obywatele będą chcieli wymienić. Waluty zapewniły kraje nam sprzyjające i MFW. Okazało się, że aż taka ilość jaką Rząd miał przygotowaną nie była potrzebna.
Moja odpowiedź na tytułowe pytanie
Moim zdaniem reforma Balcerowicza się udała. Dla mnie, młodego wtedy człowieka, otworzyła możliwości, których bym nie miał w socjalizmie. Z całą pewnością podzieliła naród na tych którym się chciało i mieli, oraz na tych którzy się nie odnaleźli i tkwią do dzisiaj w tym stanie.
Na pewno trzeba się wsłuchiwać w to co nadal bez przerwy powtarza Leszek Balcerowicz. Socjalizm UE też w końcu padnie. Zapłacą za to wszyscy mieszkańcy Unii. Gdy kilkanaście lat temu studiowałem, uczono nas, że budżet państwa należy równoważyć. Jako przykład dawano nam Stany Zjednoczone w latach dziewięćdziesiątych, gdzie za prezydentury Clintona osiągnięto nadwyżkę budżetową. Teraz wykłada się na uczelniach teorię zarządzania deficytem budżetowym. O zgrozo! Budżet niemal wszystkich krajów Unii ma deficyt i coraz większe środki trzeba wydawać na obsługę tego długu. Wszystko to w imię tzw. sprawiedliwości społecznej, która zniechęca do przedsiębiorczości i dbania o własne interesy. Młodzi bezrobotni już nie są w stanie samodzielnie funkcjonować i myśleć. Najbliższe kilka, góra kilkanaście, lat pokaże, że ten model też się nie sprawdzi. Zapłacimy za to wszyscy wysoką inflacją i wielkim bezrobociem.
Na koniec do krytykantów Balcerowicza
Wszystkim krytykantom planu Balcerowicza polecam książkę „800 dni: szok kontrolowany”. W 2009 roku ukazało się drugie wydanie. Była to lektura obowiązkowa w czasach mojego studiowania. Kto nie przeczytał, nie miał prawa zaliczyć semestru. Jeżeli ktoś ma ochotę krytykować Leszka Balcerowicza to najpierw musi zapoznać się z tą pozycją. Bez próby zrozumienia drugiej strony, wszelkie krytykanctwo jest zwykłym populizmem.